W sumie planowałem podobny, choć obszerniejszy wpis już wcześniej. Na zamierzony wpis brakuje mi jednak czasu i chyba energii do opisania w sposób jasny mojego poglądu dot. obrony w sprawie karnej w kontekście takich norm jak słuszność, czy sprawiedliwość. Jedną z części takiego tekstu byłby stan sumienia obrońcy w sprawie karnej i właśnie do rozważań w zakresie tej części skłoniła mnie sytuacja z niedawnej rozprawy.
Tytułem wprowadzenia, rozprawa odbyła się w ramach sprawy karnej, w której wraz z kilkoma innymi adwokatami bronimy oskarżonych m.in. o działanie w ramach zorganizowanej grupy przestępczej. Wedle aktu oskarżenia grupa przestępcza miała działać w oparciu o kilka spółek prawa handlowego. Na rozprawie przesłuchiwany był jeden z ponad 200 pokrzywdzonych. W trakcie przesłuchania pokrzywdzony powiedział o pracownikach jednej ze spółek przytoczonych w akcie oskarżenia – jednocześnie spoglądając na adwokatów. Sąd z przymrużeniem oka stwierdził, że nie jesteśmy pracownikami danej spółki tylko obrońcami, więc żeby nas pokrzywdzony nie gonił po korytarzu. Pokrzywdzony natomiast odpowiedział, że nie będzie nas gonił, ponieważ to kwestia naszych sumień, jakich ludzi bronimy.
Zrobiło się tak trochę dziwnie. Ktoś z sali powiedział, że taka jest rola obrońcy, natomiast przesłuchanie było naturalnie kontynuowane. Skończyło się tym, że pokrzywdzony spojrzał na nas z wyrzutem, powiedział ironicznie „powodzenia” i wyszedł. Chyba nie trzeba ukrywać, że część osób właśnie tak nas widzi – pozbawieni sumienia, obrońcy przestępców. Odniosę się zatem do tego, czy nasze sumienia istnieją, a jeśli tak to w jakim są stanie oraz do oceny wspomnianego pokrzywdzonego.
Ad 1.
Zaczniemy od pokrzywdzonego, który stwierdził, że to kwestia naszych sumień, kogo bronimy. W tym miejscu jeszcze dla porządku – pokrzywdzony stwierdził, że został oszukany przez jedną ze spółek objętych aktem oskarżenia. Pokrzywdzony nie miał jednak wiedzy, kto spółką kierował, ani nawet kto był jej pracownikiem. Widzicie już pierwszy problem?
Pokrzywdzony w zasadzie nie wie kto odpowiada za to, że został oszukany, ale pomimo tego z jego wypowiedzi można wywnioskować, że zakłada, iż za jego pokrzywdzenie odpowiadają oskarżeni. Pokrzywdzony nigdy nie widział oskarżonych i nigdy z nimi nie rozmawiał, pomimo tego założył, że oskarżeni są winni, a samo ich bronienie powinno ciążyć na sumieniu obrońców. Dlaczego pokrzywdzony założył, że oskarżeni są winni? Chyba tylko dlatego, że oskarżeni zostali oskarżeni przez prokuratora. Innych przesłanek nie było.
I teraz tak – załóżmy, że adwokaci wychodzą z tego samego założenia. Wyobraźmy sobie, że prokurator oskarża nas o popełnienie czynu niedozwolonego. Idziemy do adwokata, a adwokat patrzy na akt oskarżenia i mówi „sorry, ja mam sumienie, przestępców nie bronię”. Jakie gwarancje obywatelskie byłyby zapewnione, jeśli w przypadku jakiegoś pomówienia bylibyśmy narażeni na odmowę udzielenia nam pomocy prawnej?
Nawet sobie nie wyobrażam takiej sytuacji. Natomiast to o czym warto byłoby pamiętać – fakt, że ktoś został oskarżony bynajmniej nie oznacza, że jest przestępcą. Oskarżenie to ocena oskarżyciela – przeważnie prokuratora, a w przypadku oskarżenia prywatnego, to ocena autora prywatnego aktu oskarżenia, że oskarżony popełnił czyn zabroniony. Niestety niejednokrotnie akty oskarżenia są składane bez przekonujących dowodów i wbrew pozorom nie jest tak trudno zostać postawionym w stan oskarżenia. Dlatego podważanie sumienia adwokata na podstawie tylko tego, że jest się obrońcą oskarżonego jest po prostu niewłaściwe.
Ad 2.
Nie sposób również ukrywać, że zdarzają się sprawy, w których dowody w sposób klarowny obarczają naszych klientów. Są nawet sprawy, w których nasi klienci przyznają się do zarzucanych im czynów. Czy może w takiej sytuacji adwokat powinien zrezygnować z pełnienia funkcji obrońcy, aby zachować swoje sumienie nieskalane?
Tutaj dwie kwestie. Pierwsza – nawet klarowne dowody nie przesądzają o winie oskarżonego. Prowadziłem sprawę, w której np. 4/5 świadków w postępowaniu przygotowawczym wskazało, że Klient uderzył pokrzywdzonego. Trudno kwestionować twierdzenia 4/5 świadków, nawet jeśli Klient podaje, że to nieprawda i nawet jeżeli świadkowie są znajomymi/rodziną. Świadkowie na etapie postępowania przygotowawczego zeznawali bez mojej obecności, ponieważ Klient zgłosił się dopiero po wniesieniu aktu oskarżenia.
W trakcie przesłuchania świadków przed Sądem okazało się, że jednak te zeznania nie są przekonujące… Pokrzywdzony zeznał, że został uderzony przez osobę w koszuli w kratę, czego jest w 100% pewien. My natomiast wykazaliśmy, że Klient miał jednolitą, czarną koszulę. Świadkowie, którzy rzekomo widzieli zdarzenie, nie byli w stanie powiedzieć, czy uderzenie było jedno, czy uderzeń było więcej. Zaledwie jeden świadek zeznał z pełnym przekonaniem, że Klient uderzył pokrzywdzonego jeden raz. Sęk w tym, że obrażenia pokrzywdzonego wykluczały zaledwie jeden cios.
Podsumowując tę część – czy uważacie zatem, że w przypadku dowodów obciążających klienta, adwokat winien mierzyć się ze swoim sumieniem, rozważając, czy w ogóle podjąć się obrony? Powtarzając powyższe pytanie w nieco zmienionej formie – czy wyobrażacie sobie, że idziecie do adwokata mówiąc, że 4-osobowa rodzina Was pomówiła, a adwokatów mówi „sorry, skoro jest ich 4, to ja im wierzę”?
Druga kwestia – czy w przypadku przyznania się oskarżonego, adwokat z czystym sumieniem powinien zrezygnować z obrony? Odpowiadając na powyższe pytanie, należy zacząć od tego, że zawsze trzeba dostosować strategię obrony, w tym również wnioski końcowe, do danej sprawy. Jeśli klient się przyznał, to adwokat (nie licząc wyjątków) nie wnosi o uniewinnienie klienta od zarzucanego mu czynu. W takim przypadku, to o co realnie można wnosić, to łagodny wymiar kary.
Jak wniosek o łagodny wymiar kary ma się do sumienia obrońcy? Często zdarza się tak, że ograny ścigania wnoszą o stosunkowo surowy wymiar kary, podkreślając okoliczności uzasadniające surowość kary. Rolą obrońcy jest natomiast ustalenie i uwidocznienie okoliczności, które świadczą o tym, że surowa kara nie spełni swej funkcji. Niejednokrotnie zdarza się tak, że za czynami oskarżonych stoją różne przyczyny, które po prostu trzeba ustalić, aby wymiar kary był odpowiedni, a nie nadmierny.
Podajmy przykład – klient jest oskarżony o naruszenie nietykalności cielesnej pokrzywdzonego, ponieważ uderzył go dwa razy. Jeśli ustalimy tę okoliczność, to niewątpliwie dojdziemy do wniosku, że sprawcę należy ukarać. Teraz wyobraźmy sobie, że ów pokrzywdzony, zanim został uderzony, to obraził klienta, a także jego rodzinę. Klient natomiast poczuł się winny i nie szukał wytłumaczeń, złożył wyjaśnienia, w których jedynie przyznał się do uderzenia. Rolą obrońcy jest natomiast ustalenie i uwidocznienie tego, co było przyczyną rękoczynów. Oczywiście przykład jest zupełnie trywialny, ponieważ nie chcę „budować” całego wyimaginowanego stanu faktycznego. Natomiast w różnych sytuacjach życiowych niejednokrotnie te okoliczności korzystne dla oskarżonych są znaczenie trudniejsze do wychwycenia.
W każdym razie istota tego zagadnienia jest taka, że obrońca powinien czuwać nad tym, aby również te korzystne okoliczności zostały wzięte pod uwagę przez sąd. Oczywistym jest bowiem, że kara będzie inna, jeśli sąd usłyszy „uderzyłem go”, a inna, jeśli usłyszy „uderzyłem go, ponieważ obrażał mnie i moją rodzinę”. Która kara będzie właściwsza/sprawiedliwsza? Z pewnością ta, która zostanie wymierzona w oparciu o całokształt okoliczności sprawy. Czy okoliczności korzystne dla oskarżonego będzie ustalał sąd albo prokurator? Odpowiadając za klasykiem – „nie wiem, choć się domyślam” (Tadeusz Sznuk).
Podsumowanie.
O tym, czy sumienie adwokata powinno zostać wstrząśnięte w wyniku świadczonej pomocy prawnej możecie ocenić sami. Chciałem jedynie pokazać perspektywę ukazującą, że w sądzie nie wszystko jest oczywiste na pierwszy rzut oka. Natomiast działanie obrońcy nie musi utrudniać postępowania lub prowadzić do niesprawiedliwego wyroku. Wręcz przeciwnie, działanie obrońcy pozwala na zapewnienie ochrony interesów osobie, przeciwko której toczy się postępowanie karne, w tym również zapobiec nadmiernie surowej karze. Konsekwencje braku pomocy prawnej byłyby natomiast wręcz niewyobrażalne.
W pierwszej części wpisu wskazałem, że powyższy temat wyczerpuje jedynie część zagadnienia dot. obrony oskarżonego w kontekście ogólnie pojętej słuszności i sprawiedliwości. W niniejszym wpisie celowo natomiast pominąłem sytuację, w której oskarżony przyznaje się obrońcy do popełnienia zarzucanego czynu, a obrońca uzyskuje wyrok uniewinniający. Chyba trudniejsze zagadnienie? Jeśli będę miał więcej czasu, to może podejmę się tego tematu, choć trudno mi obiecać.